Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Limanowska zapiekanka, czyli miejscowy fast food, który nie poddaje się kebabowi

Tomasz Jacek Lis
Walory smakowe limanowskich zapiekanek docenił popularny satyryk w swoim filmowym cyklu „Z Arturem Andrusem po Galicji”. Powyżej kadr z odcinka o Limanowej
Walory smakowe limanowskich zapiekanek docenił popularny satyryk w swoim filmowym cyklu „Z Arturem Andrusem po Galicji”. Powyżej kadr z odcinka o Limanowej fot. youtube/hyrniak
Być w Limanowej i nie zjeść zapiekanki to jak odwiedzić Wadowice i nie skosztować papieskiej kremówki. Wie dobrze o tym choćby Artur Andrus, popularny satyryk, który zachwalał jej smak w swoim programie.

Mówiąc o tzw. fast foodzie myślimy przed wszystkim o przybyłych zza oceanu; burgerach, hot-dogach czy nieco bardziej europejskiej, ale jednak mocno zamerykanizowanej (bo z ketchupem) pizzy. Jeśli jednak zajrzymy w różne zakątki świata, przekonamy się, że rynek szybkich dań, które można nabyć „na ulicy”, jest znacznie bardziej różnorodny. Praktycznie każdy kraj, każda kultura oferuje nam jakiś własny, charakterystyczny dla siebie przysmak. W Niemczech będą to np. bułki z kiełbaską - słynne wursty, natomiast na Bałkanach ciasta nadziewane mięsem, serem lub szpinakiem - sirnica, burek, zelenica.

Także my, w naszej rodzinnej Limanowej, mamy produkt, z którego możemy być dumni. Potrawa ta w swojej prostocie jest genialna z kilku powodów. Po pierwsze można ją odtworzyć praktycznie w każdym miejscu na świecie, gdyż składniki używane do jej przygotowania są powszechnie dostępne, po drugie, jest ona niezwykle prosta, więc nie trzeba wielkich umiejętności kulinarnych. Mowa oczywiście o zapiekance, która stanowi limanowskie „dobro powszechne”, wizytówkę miasta i jej symbol.

Choć zapiekanka towarzyszy Polakom od połowy lat 80. i jest powszechnie dostępna w kraju, w wariacjach tak różnorodnych, jak różnorodne są kubki smakowe, to jednak o jej limanowskiej wersji wiele osób dowiedziało się po raz pierwszy nieco ponad dwa lata temu, za sprawą popularnego satyryka Artura Andrusa, który w swoim programie telewizyjnym (Z Andrusem po Galicji) zachwalał walory smakowe „limanowskiej zapiekanki”.

O wyjątkowości miejscowego specjału z pewnością stanowi ser, który sprowadzany jest do lokali z okolicznych mleczarni, a także duża bułka-bagietka i pieczarkowo-cebulowe nadzienie. Zapiekanka, to popularne danie, które można nabyć wszędzie. Nigdzie jednak nie smakuje tak jak w Limanowej.

Namiastka Zachodu w PRL-u: od bagietki do zapiekanki

Jak to się stało, że zapiekanka stała się powszechnym w Polsce fast foodem, a przede wszystkim w Limanowej? By odpowiedzieć na to pytanie, należy cofnąć się o 45 lat. Wówczas to Polska za sprawą Edwarda Gierka przechodziła „złoty okres”. PRL po tragicznych w skutkach rządach „późnego Gomułki” starał się walczyć ze swoim siermiężnym obliczem, głosząc wszem i wobec sukces socjalistycznego pomysłu na kraj. Był to czas, kiedy po raz pierwszy od wojny można było poczuć smak Zachodu. Polska pięła się w różnych rankingach, sportowcy odnosili międzynarodowe sukcesy, zaś przeciętny Kowalski mógł pozwolić sobie na odrobinę luksusu nie tylko w postaci telewizora, ale również nieco bardziej wyszukanych potraw. To wtedy pojawiać się zaczęły kurczaki z rożna, które stały się hitem, uznanie zdobył sprowadzony jeszcze za Władysława Gomułki przecier pomidorowy, a także… bagietki. Pierwsze sekretarz PZPR raczył się nimi jako górnik w belgijskich kopalniach, dlatego chciał podzielić się z rodakami tym wyrobem imperialistycznej gastronomii.

Od bagietki niedaleka już droga do hot doga, który również w tamtym czasie pojawiać się zaczął w większych miastach. Można było go zjeść dzięki sprowadzonym z zachodu maszynom. Bagietka z parówką szybko zdobyła sobie serca Polaków. Wkrótce przyszedł jednak poważny kryzys. Epoka Gierka przeminęła równie szybko, jak marzenia o socjalizmie z ludzką twarzą. Wraz z powiewem Zachodu odleciały również kurczaki, które zdychały z powodu braku paszy - efektu embarga narzuconego przez USA. „Ronald Regan - morderca polskich kurczaków” głosił jeden z ówczesnych plakatów propagandowych. Brakowało nie tylko drobiu, ale też innego mięsa, dlatego parówki używane do produkcji hot-dogów zaczęły być towarem deficytowym.

Polacy przyzwyczaili się do namiastki „zachodniego” jedzenia, dlatego wyrzucenie na śmietnik maszyn do produkcji bułki z parówką nie wchodziło w grę. Należało czymś zastąpić parówkę, pytanie tylko czym? Najlepiej tym, co było powszechnie dostępne, a do tego prezentowało jakiś walor smakowy. Do tego musiało być warzywem, gdyż mięsa brakowało. Wybór padł na pieczarki. Były one tanie, łatwe w uprawie. a do tego smaczne. Dlatego polski biedaszyb wyprodukował tzw. pieczarkarza, do którego następnie dodano cebulę. Stąd już tylko krok do zapiekanki, a więc połączenia powyższych składników, które następnie zapieczono z żółtym serem. W trudnych czasach drugiej połowy lat 80. zapiekanka stała się powszechnym posiłkiem. Wtedy też dotarła do Limanowej, gdzie do produkcji użyto sera od okolicznych krów.

Tajemnica limanowskiej zapiekanki w jakości składników

Upadek Polski Ludowej i nastanie drapieżnego kapitalizmu w latach 90. zrewolucjonizowało życie Polaków. Zmiany nie ominęły też kuchni. W 1992 roku otwarto pierwszy lokal Mc’Donald w Warszawie. Wkrótce tzw. śmieciowe jedzenie zalało nasz kraj. Podobnie jak upadały spółdzielnie czy PGR-y, nie mogąc odnaleźć się w nowej rzeczywistości, tak też znikać zaczęły PRL-owskie kulinarne symbole - pieczarkarz i zapiekanka. Hamburgery, pizze i przede wszystkim kebaby zachęcały przede wszystkim tym, że były czymś przez wiele lat niedostępnym. Swoje pięć groszy dorzucili również Wietnamczycy, którzy zaczęli zakładać knajpki. Spadła jakość oferowanych potraw. Nikomu już nie opłacało się przygotowywać na miejscu zapiekanki, więc posiłkowano się mrożonkami. W górę poszły też ceny nabiału, co również odbiło się na konsumentach, gdyż zamiast żółtego sera dawano jego tańszą imitację.

Wszystko to stało się rzeczywistością wielkich miast, prowincja rządziła się swoimi prawami. Społeczeństwo Limanowej wiernie trwało przy swoich zapiekankach, nieufnie podchodząc do przybyłych z Zachodu nowinek gastronomicznych. Wielkie ukłony należą się również w stronę limanowskich producentów, którzy w przeciwieństwie do wielkomiejskiej konkurencji nie obniżali standardów oferowanych posiłków. To wszystko przełożyło się na sukces limanowskiej zapiekanki, którą tak zachwalał Artur Andrus.

Zobacz program "Z Andrusem po Galicji" - Limanowa. Odc. 9

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kiełbaski zapiekane w cieście

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na limanowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto