Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podhale. Mafia zabiła ich syna?

Tomasz Mateusiak, Łukasz Bobek
Janina Pawlikowska nie może pogodzić się ze śmiercią syna. Jej zdaniem 28-letni Józef zmarł, bo ktoś mu w tym pomógł. - Od pewnego czasu co jakiś czas grożono mu śmiercią. Syn się bał - mówi
Janina Pawlikowska nie może pogodzić się ze śmiercią syna. Jej zdaniem 28-letni Józef zmarł, bo ktoś mu w tym pomógł. - Od pewnego czasu co jakiś czas grożono mu śmiercią. Syn się bał - mówi Tomasz Mateusiak
- Synku kochany... Czemu musiałeś od nas odejść - mówi drżącym głosem Janina Pawlikowska z Bańskiej Niżnej, gdy pochyla się nad zdjęciem syna Józefa, który tragicznie zmarł 16 września br. Kiedy łzy przestają już lecieć jej po policzkach, nie kryje, że prokuratura i policja twierdzą, iż jej jedyny 28-letni syn popełnił samobójstwo, ale ona nigdy w to nie uwierzy. - Na tego chłopca czyhały bandziory. Tutejsze, miejscowe! Wstyd przyznać, ale w naszej wsi działa jakaś mafia. Jej szef od dawna straszył Józka, że go zabije. Widać spełnił swe obietnice i tak to wszystko upozorował, by śmierć mego syna wyglądała na samobójstwo - kobieta nie ma wątpliwości.

Ważne pytania
Czy faktycznie w Bańskiej Niżnej, małej wsi w gminie Szaflary, działa grupa przestępcza, która zastrasza mieszkańców? I czy to możliwe, że 28-latek padł ofiarą bandy? Na te i wiele innych pytań w najbliższym czasie będzie musiała odpowiedzieć prokuratura.

Śledczy z Nowego Targu oficjalnie twierdzą że śmierć mężczyzny to skutek jego próby samobójczej. Przyznają jednak, że dotarły do nich niepokojące sygnały z Bańskiej.

Matka wie swoje
Janina Pawlikowska uważa, że jej syn zginął, bo miał kontakt z niewłaściwymi ludźmi. Dwa lata temu kupił dwa motory, bo jazda na nich była jego pasją. By pojazdy doprowadzić do dobrego stanu oddał je jednemu ze znajomych. Mężczyzna nie naprawił motorów, ale jeszcze naciągnął nieżyjącego już Józefa, by dostarczył mu sporą liczbę części zamiennych, które później sam sprzedał.

- Po półtora roku oczekiwania na zwrot pojazdów syn stracił cierpliwość i poszedł je odebrać - opowiada matka. Nic z tego nie wyszło, ale za to Józef Pawlikowski został brutalnie pobity. Bliskim zdradził wtedy, że słyszał groźby pozbawienia życia.

Józek się bardzo bał
Jak mówi kobieta, od tego pobicia, w czerwcu br., jej syn bardzo się zmienił. Choć miał dobrą pracę kucharza w pobliskich termach, to chciał ją rzucić i wyjechać za granicę.

- Był zestresowany i ciągle czegoś się bał. Miał poczucie, że jest osaczony. To dlatego, że co pewien czas ktoś straszył go pobiciem, a nawet śmiercią - mówi matka. Według jej wiedzy, ostatni raz takie pogróżki dotarły do jej syna kilka godzin przed zgonem.

- Poszedł do sklepu po piwo i znów spotkał bandytów - mówi pani Janina. Po powrocie zdążyła go jednak uspokoić.

- Gdy poszliśmy spać, nic nie wskazywało, że stanie się coś złego. Następnego dnia ciało syna znaleźliśmy w jego pokoju na podłodze - opowiada.

Prokurator jest pewien
- Prowadzimy śledztwo w sprawie śmierci 28-latka. Wyjaśniamy wszelkie okoliczności tragedii - mówi Jacek Tętnowski z Prokuratury Rejonowej w Nowym Targu.

Ze wstępnych wyników sekcji zwłok wynika, że mężczyzna popełnił samobójstwo. Z ekspertyzy biegłych medyków wynika, że osoby trzecie nie przyczyniły się do śmieci 28-latka. Mężczyzna powiesił się w pokoju, na klamce drzwi, które były zamknięte od wewnątrz. Policja weszła do pomieszczenia przez okno.

Józef nie zostawił listu pożegnalnego na miejscu tragedii, ale - jak zdradza prokurator Tętnowski - rodzina dostarczyła śledczym list Józefa napisany kilka miesięcy wcześniej. Mieszkaniec Bańskiej pisał tam o śmierci, ale nie było żadnej wzmianki, że planuje popełnić samobójstwo. Nie było tam również sformułowań, które mogły świadczyć, że żegna się z bliskimi.

Rodzina zmarłego upiera się jednak przy swoim. Jest przekonana, że bandyci, którzy straszyli Józka, mogli upozorować śmierć. Jej zdaniem, mieli ku temu powody ważniejsze niż tylko zatarg o motocykle.

We wsi nie brakuje plotek, że wrogowie zmarłego mogą być powiązani z handlarzami narkotyków. Syn pani Janiny przed śmiercią miał się o tym dowiedzieć i być może dlatego zginął tragicznie.

Policja nic nie wie
Nowotarska policja tych rewelacji nie potwierdza. Zdaniem podkomisarza Romana Wolskiego z Bańskiej Niżnej dotychczas nie wpływały na komendę sygnały, by ktoś miał być we wsi zastraszany lub by działała tam szajka narkotykowa.

O domniemanej mafii z Bańskiej nie słyszał także wójt gminy Szaflary, Rafał Szkaradziński.

- Ostatnio mieliśmy w Bańskiej zebranie wiejskie i ludzie mówili mi, że w centrum wsi na przystanku autobusowym zbiera się grupka młodzieży, której z nudów lęgną się w głowie „głupie pomysły”. Mieszkańcy prosili o monitoring w okolicach tego przystanku - mówi wójt.

Wątpi jednak, by to ta młodzież tak bardzo wystraszyła całą wieś. Obiecuje, że sprawdzi te informacje.
Brzmi to o tyle dziwnie, że wczoraj, gdy nasi reporterzy odwiedzili Bańską, co drugi spotkany przez nich mieszkaniec potwierdzał, że w samobójstwo sąsiada nie wierzy i że we wsi działa „banda”.

Ludzie mówili o narkotykach, groźbach, pobiciach i wymuszeniach. Nazwisk sprawców nie podawali. Bali się.

Śledczy sprawdzają
Pogłoski o tym, co dzieje się w Bańskiej, dotarły już do prokuratury. Śledczy potwierdzają, że słyszeli jakoby grasowała jakaś szajka i że być może 28-letni Józef miał z nimi na pieńku. Jakie były motywy samobójstwa Józefa, zdaniem prokuratora, ma odpowiedzieć właśnie prowadzone śledztwo.

- W jego trakcie policja pod naszym nadzorem ma także ustalić domniemane osoby, których zmarły miał się bać lub być z nimi w sporze - opowiada.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na makowpodhalanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto